W drodze powrotnej z pracy do domu złapał mnie deszcz. Rozmawiałam przez telefon, więc wielkie lodowate krople wpadały mi do rękawa kurtki, powodując dreszcze idące w dół kręgosłupa.
Po drodze z przystanku do domu zastanawiałam się, jak Nordinho będzie zapatrywał się na spacer w taką pogodę. Wczoraj dał wyraz swej nonszalancji wobec panujących warunków atmosferycznych wbiegając do kanałku burzowego jakby był środek lata, i zanurzając się po łokcie w wodzie o iście styczniowej temparaturze. Wszystko po to, by przywitać się z 4-miesięczną suczką bernenką, słodką i równie zainteresowaną nawiązaniem nowej znajomości.
Dziś jednak sytuacja przedstawiała się zgoła inaczej - zimna woda z nieba to co innego niż bliżej nieznana w kanałku... Po wyjściu z bramy dość szybko przekonaliśmy się, jaki jest nordikowy stosunek do tej pogodowej animozji - po wyjściu za bramę oddał jeden z dłuższych sików w swym krótkim życiu psa niezałatwiającego się w domu, po czym obrócił się na pięcie (a w każdym razie obróciłby się na niej, gdyby ją miał) i wrócił do bramy czekając, aż wklepię kod i oboje znajdziemy się w suchej strefie.
Niestety, po zjedzeniu obiadu pieseł stanął przed niezaprzeczalnym faktem konieczności zrobienia kupy... Ubrany w swój czerwony kubrak (zwany przez nas pieszczotliwie sukienką) udał się na rundkę po okolicy. Idąc w strugach zimnego deszczu ze spuszczonym łbem niczym skazaniec w drodze na egzekucję nawet nie spodziewał się, że za chwilę przeżyje jeden z bardziej uroczych sparing-spacerów w swoim życiu.
Na imię było mu Morris. 5-letni labrador zdobył nasze serca swą żywotnością i miłym usposobieniem - zabawa trwała dobrych 40 minut, a zakończyła ją dopiero moja przemoczona na wylot kurtka...
Po powrocie do domu przeszliśmy do zabaw "świetlicowych":
ZABAWKA NA NIEPOGODĘ
POTRZEBNE:
ulubione smaczki
duża różnorodność pudełek (od jak najmniejszych do coraz większych, takich, by dało się je wkładać jedne w drugie), papierowych torebek, gazet.
KORZYŚCI:
ćwiczenie węchu
sposób na nudę
WYKONANIE:
Do wykonania zainspirowały mnie zarówno Sylwia z Superrdog, jak i Ela z hodowli Kukakuk
Jest to żywy banał dla każdego, kto choć raz bawił się matrioszką (czyli, dla każdego) - do najmniejszego pudełka wkładam smaczek, po czym taki pakunek ląduje w nieco większym pudełku, do którego również pakuję smaczki, i całość zamykam w jeszcze większym pudełku. I tak kilka razy.
Jeśli różnice w wielkości pudełek się zwiększają, albo chcę utrudnić sprawę, to dodaję jeszcze pomiętą gazetę.
I heja! Nordic dostaje pakunek, i zaczyna się.
UWAGA!
Nie przygotowywać tuż po odkurzaniu. No chyba że ktoś odkurza codziennie...
moje ulubione pudełka: od leków (aspiryna etc.), ciastek, kropli do oczu, witamin, saszetek, kaszy / ryżu.
Raczej nie wybieram tych z grubego kartonu (Nordic nie lubi).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz