piątek, 31 października 2014
O oczekiwaniach
Kilka dni temu wywiązała się na moim facebooku dyskusja, na temat tego na co pozwalać naszemu N., a na co nie.
Pojawiły się wszędobylskie głosy wiedzące najlepiej, jak układać psa,
i sugerujące (oczywiście) że źle to robimy, skoro piesek próbuje podgryzać.
Najbardziej dziwna wypowiedź sugerowała, że
za wcześnie zabraliśmy go od rodzeństwa (ach niedobrzy hodowcy, nie wiedzą, kiedy się psa oddaje nowym właścicielom!), i przez to Nordinho nie nauczył się żeby nie podgryzać.
Rzeczywiście, jest to jedno z jego dość irytujących zachowań - psiak próbuje podgryzać troczki od spodni, moje długie włosy, a także kitkę, bransoletki i zegarki na rękach, ale przede wszystkim - nasze dłonie. Robimy co się da, by tego nie robił, wydaje się jednak, że momentami to silniejsze od niego.
Nasza bezsilność rozmówcom wydawała się chyba nieadekwatna - gdyż dalej wyrok brzmiał, że skoro już mleko się rozlało, i piesek nie dowiedział się jak to jest być ugryzionym (czy też zapomniał, bo przecież do końca 7 tygodnia był regularnie podgryzany przez swe siostry) to teraz psa ugryźć powinniśmy my.
I że to go to oduczy raz na zawsze.
Moje argumenty na temat tego, że N. jest w końcu jeszcze bardzo mały (nie skończył 3 miesięcy) nie trafiały - głosy zawyrokowały, że ma tego nie robić i już.
Przypomniało mi się, jak moja starsza siostra przyrodnia, dziewczynka po obojgu rodziców bardzo wysoka od najmłodszych lat, a do tego również mocno zbudowana i czarnowłosa, poszła pierwszego dnia do szkoły - gdy weszła, wszystkie dzieci wstały z ławek, sądząc, że jest nauczycielką.
Potem przez wiele lat mierzyła się z oczekiwaniami, że będzie mądrzejsza, dojrzalsza, spokojniejsza niż jej rówieśnice, bo WYGLĄDA na starszą.
Ciekawe, czy to samo tyczy się naszego malucha, którego sytuacja jest równie niełatwa - energia go rozpiera, a póki co jest zamknięty w domu na kwarantannie...
A może nie mamy racji? Może jesteśmy zbyt spolegliwi?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz